wtorek, 2 lutego 2016

Przystanek Barcelona part II

Hej Wam!
Jadąc do Barcelony trzeba się zaopatrzyć przede wszystkim w gruby portfel, bo ceny na wszystko są dosyć wysokie. My staraliśmy się robić zakupy w Mercadonie (duży market) bo w małych, przyulicznych sklepikach jest BARDZO zawyżona cena. Przykładowo puszka pepsi w markecie kosztuje +/- 30 centów, a w małym sklepiku od 90 centów w górę.  To właśnie w Bcn kupiłam najdroższy litr wody w życiu, haha.
Wzdłuż La Barceloneta jest mnóstwo restauracji, ale ceny mniej więcej są takie same : Paella +  Sangria dla dwóch osób od  30 €.

Ja kilka lat temu miałam okazję jeść prawdziwą Paelle valenciane przygotowaną przez rodowitego Hiszpana. Robił ją według pokoleniowego przepisu, mówił, że ryż w niej musi być sypany ZAWSZE na krzyż! Inaczej nic z tego nie wyjdzie.
Kiedy już wreszcie zasiedliśmy do jedzenia, powiedział, że  jedząc paelle na tej patelni, każdy ma przydzielony swój kawałek (ten na wprost siebie) i musi zjeść wszystko co na nim jest. A! I wszystko je się bezpośrednio z paellery. Nam to odpuścił i każdy jadł ze swojego talerza co i ile chciał.

Wracając do tematu, im więcej chce się w Barcelonie zobaczyć, tym więcej trzeba wydać pieniędzy, to oczywiste. Wejście do najpiękniejszego i najsłynniejszego Parku Guell jest darmowe. Jeśli ktoś z Was się tam wybierze, pamiętajcie, żeby kupić wcześniej bilet na tą słynną, najdłuższą ławkę. Koszt to 8 €.  Na plac wchodzicie na 30 minut, obok niestety nie można kupić biletu i musielibyście cofać się na sam dół, więc radzę to zrobić przed wejściem na górę :). My w parku spędziliśmy pół dnia. Nie jesteście w stanie na raz obejść wszystkiego, jest przeogromny! Na szlakach spotkacie mnóstwo "handlarzy" haha, wpychających wręcz swój towar do waszych rąk.

Przykładowo 0,5 zamrożonej na lód wody to koszt 1 €. Przy 30 stopniowym upale taka buteleczka to dwa duże łyki, więc wybierając się tam w sezonie na pewno zaopatrzcie się w dużą ilość wody. My niestety tego nie zrobiliśmy.. :D 

Każdy kto nie miał do czynienia z handlującymi murzynami, musi wiedzieć, że oni KOCHAJĄ się targować. Wręcz na to czekają! Przy porcie w Barcelonie zaczyna się ich plaga. W swoim asortymencie mają wszystko, zaczynając od okularów kończąc na butach i torebkach. Wołają, krzyczą, zapraszają i zagadują. To nic, że każdy obok siebie ma to samo! To przecież właśnie on ma najlepszy towar ze wszystkich.

W Barcelonie sprzedawanie alkoholu w sklepach jest dozwolone do godziny 23. Potem półki są zakrywane i nie ma opcji kupić alkoholu.. dopóki nie pójdzie się na plażę. Tam to dopiero się dzieje. Swoją drogą niezły pomysł na biznes, ciapaki kupują malutką puszkę piwa za 40 centów w markecie, a sprzedają za euro na plaży.
 Przekąska na plażę:
Lody magnum to jakieś 3 €, piwo 0,5 l. to około 1 €, chipsy też ok. 3 €. 

*Nie wiem czy wiecie, ale palenie marihuany w Hiszpanii jest legalne i chyba nie ma miejsca w którym nie było czuć tego specyficznego zapachu. Z alkoholem też nie trzeba się specjalnie ukrywać, jak to w Polsce bywa. Można pić na ławkach przy ulicy i na plaży bez zbędnego przypału.

Co do języka.. W Barcelonie każdy mówi po angielsku! Nie ma wiec problemu żeby się dogadać. Sa to raczej proste zwroty, dla każdego do zrozumienia.  Gorzej jak trafi się na ludzi, którzy mieszają angielski, hiszpański i francuski na raz. Raz spotkaliśmy takiego pana.. Ale o tym opowiem w innym poście.  

Przykładowe ceny:
Owoce sa tam bardzo tanie (te w marketach) porównujac: kupiłam pół arbuza w sklepiku z samymi owocami i zapłaciłam 2€, a w markecie za taki sam kawałek zapłaciłam 50 centów.  Oczywiście ten ze sklepiku był bez porównania najlepszym arbuzem jaki jadłam w całym swoim życiu! Polecam kupować owoce właśnie w takich miejscach.

 Zestaw Big Mac w  Mc Donald's kosztował 7 €. Ceny w maku były zależne od odległości od centrum. Tak mi sie wydaje, bo naprawdę sporo różniły sie cenowo miedzy sobą.


Barcelona to miasto w którym ceny nie wzrastają na czas wysokiego sezonu, ani nie są obniżane kiedy ten sezon się  "kończy".
Przyjazd tam, dla nas Polaków wiąże się ze sporymi wydatkami, bo przecież nie od tego są wakacje, żeby patrzeć na wszystko i żałować sobie czegokolwiek!   Proponuje robić zakupy w dużych marketach i samemu w hotelu przyrządzać posiłki, na tyle ile jesteście w stanie sami zrobić. W ten sposób możecie dużo zaoszczędzić.
My robiliśmy tylko śniadania, ewentualnie zabieraliśmy jakieś jedzonko na plaże.. Na przykład arbuzy, mniam!

Do następnego!







pyszne lody!




 





starbaks obowiązkowo :D


 





haha :)


dziwadła obecne